wtorek, 10 lutego 2009

kosmici patrzą zazdośnie na NAS

Niedziela, późne przedpołudnie, czerwone twarze, podpuchnięte oczy, woń sobotniej nocy wydobywająca się każdemu z ust do tego stopnia, że każdy ma wrażenie jakby nawet zęby mu parowały; dialog dwóch tzw. „wczorajszych” uczestników imprezy:
- czyj to ibuprom zatoki?
- mój, a co chcesz?
- nie, wiesz ja wole gripex max.
- a co, jesteś chory?
- nie, to tak profilaktycznie i na kaca ale się poczęstuj.
- OK., to Ty weź mojego.
Cóż kiedyś była aspiryna i kwas z ogórków kiszonych, widać każdy ma swoje sposoby.

A dziś mam cokolwiek dziwny nastrój. Kojący sen do samego południa, potem przez pół dnia z zgiętej pozie nic tylko papieros, kawa, głód i rysowanie. Po weekendowych gościach posprzątane, kuchnia niemal lśni, co do pokoju to sprawa wygląda zgoła inaczej. Pokój i owszem posprzątany, ale na czas urlopu zmieniony w pracownie malarską, wszędzie walają się płachty papieru, kredek, pasteli, akrylu i lakierów. Dziś miałbym ochotę, po ciężkim weekendzie wyjść gdzieś na rynek główny, pod Kościół Mariacki, stanąć i krzyczeć w stronę Floriańskiej, św. Jana czy Szewskiej: Ludzie! Ludzie, kosmici patrzą na nas gdzieś z dalekiego kosmosu i śmieją się i biją brawo.
Ogólnie nie potrafię odnaleźć nijakiego porządku w głowie, stan ten jest tym bardziej niepokojący wręcz uciążliwy w sytuacji chęci tworzenia czegokolwiek.
Kosmici w mojej głowie.
Wczoraj dostałem smsa od Homera Simsona (kolejny bratanek duszy ze środowisk wschodnio-lubelskich). Nadesłana wiadomość brzmiała mniej więcej tak: „za daleko i za długo chyba jednak mieszkasz, nie obczajam już tych klimatów”. Początkowo zacząłem się zastanawiać, czy to ja tak się zmieniam, czy zmienia mnie to miejsce, a może tutejszy ludzie. Mnie się wydaję, że jestem wciąż taki sam, tylko miejsce inne i ludzie nowi. Homerku, nic poza tym.
Oczywiście, do smsa wysyłanego z Internetu dołączana była reklama, wyglądało więc mniej więcej tak: „za daleko i za długo chyba jednak mieszkasz, nie obczajam już tych klimatów”, ”teraz możesz wysyłać smsy tylko za grosz, kup starter orange pop”. Do jasnej cholery, niech na tym świecie będzie coś za darmo, choćby serwis sms, ja swoje obrazy z reguły oddaje za darmo, co prawda z różnych względów ale bez profitów materialnych, chyba, że takim profitem jest butelka whisky (whisky to z reguły nie najwyższej jakości ), zresztą poeci też pisząc na skrawkach serwetek pisali często za absynth, cóż zero skromności dziś we mnie. Niech ktoś sobie wyobrazi treść smsa pisanego do kogoś na kim nam zależy, kogoś kogo chcemy zdobyć, posiąść czy choćby okazać uczucie jakiekolwiek. OD KTOŚ: jesteś natchnieniem dla mojego oddechu, moje płuca nie funkcjonują gdy Ty nie wydychasz z siebie dwutlenku węgla z pozostałością tlenu. To Twój osobisty dwutlenek węgla płynący wprost z ciebie do moich płuc, tylko teraz możesz kupić samsunga j700 za złotówkę i rozmawiać z trzema osobami gratis.
Komercyjny absurd.

Wracając do weekendowych wariacji na siedmiu uczestników, uczestników właściwie siedmioro, sobotni wieczór zakończył się w niedzielę w okolicach godziny piątej nad ranem wspólnym spacerem bulwarami wiślanymi i kłótnia dwojga kochanków. Kłótnią tak miłą i sympatyczną, że sam chyba chciałbym takowych doświadczać. K woli wyjaśnienia sytuacja ta była rezultatem tzw. rzucania uśmiechów w stronę jednej ze stron. Rzucanie uśmiechów trwało blisko godzinę, przyczyną późniejszej wymiany zdań, choć właściwie wymiany cisz był fakt trafności tego rzucania uśmiechów. I cóż z tego??? Ja rzucałem uśmiechy i spojrzenia w co najmniej dwie strony i w obie w sposób udany.
Zazdrość, podobnie jak inteligencja jest we wczesnej fazie rozwoju wyleczalna, w przeciwieństwie do głupoty czy nadwrażliwości (czasem mam wrażenie, że posiadam wszystkie cztery, tylko nie wiem w jakiej fazie rozwoju). Nikt z nas nie kokietuje ani nie podrywa nikogo konkretnego osobnika płci przeciwnej, czy tej samej nawet. Każdy facet rzuca te uśmiechy i spojrzenia realizując jedynie własny instynkt, czy naturę biologiczną. Zupełnie inaczej ma się sprawa jeśli owo rzucanie uśmiechów przeradza się w coś długotrwałego. Realizujemy własny popęd zdobywców, nic poza tym.
Z drugiej zaś strony ile to uroku jest w tym pierwszym spojrzeniu, w tym pierwszym uśmiechu, w pierwszym smsie, nawet nafaszerowanym reklamą o smsach za grosz czy tanimi rozmowami. Czasem wręcz zaczynasz zastanawiać się, czy nie najlepsze są takie związki, które ograniczają się do pierwszego spojrzenia, pierwszego pocałunku, pierwszej nocy, pierwszej kłótni i pierwszego rozstania, a potem następny i następny…..ale to tylko zamysły i z reguły nie mają nic wspólnego rzeczywistością, przynajmniej dla tych związanych. Zazdrość jako choroba jest cudowna w pierwszej fazie znajomości z obiektem choroby, taka infantylna, nierozsądna, irracjonalna, potem zaczyna ciążyć obu stronom, choć jak jej nie ma to też niedobrze. Zazdrość nie jest wynikiem niskiej samooceny, gdyby była to każdy kto jest stłamszony długotrwałym związkiem, gdzie jego samoocena jest wypadkową odzwierciedlenia w oczach partnera po rozstaniu musiałby po prostu trafić do psychiatry. Z własnego doświadczenia wiem, że mimo własnej zazdrości, nie mam powodów do nadmiernego zakompleksieni i Wy również, moi drodzy K. i K.

A kosmici i patrzą nadal i patrzeć będą, z tego wszystkiego namalowałem dziś starego Żyda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz