środa, 20 października 2010

PANIE PREZESIE, WSTYD MI

Droga Zeto, od jakiegoś czasu było mi wstyd za mój kraj, za realia w jakich przyszło mi żyć, za naród, społeczeństwo, uprawiane praktyki, głoszone teorie, za niektórych ojców, niektóre matki, niecnych mężów i ojców, niecne żony i matki, za funkcjonariuszy publicznych, mężów stanu i mężów zaufania, którzy z zaufaniem mają niewiele wspólnego.
Dziś w pewnej poczytnym piśmie znalazłem karykaturę; obrazek przedstawiał Boga i aniołka. Aniołek mówi: „Ojcze ktoś z Polski”, na co Bóg Ojciec odpowiada: „powiedz,że mnie nie ma”. Wstyd, nieprawdaż?
Ja zaczerwieniłem się po raz pierwszy kiedy to jedna z tzw. konserwatywnych partii weszła w koalicję z radykalnym ugrupowaniem, za którym stały grupy nacjonalistyczne i z drugim, reprezentowanym przez osobnika, który pomijając, że nie miał obycia, kultury i wykształcenia, to był kimś na kształt sarmackiego zawadiaki burzącego ład i porządek, co zresztą nie przeszkadzało w powierzeniu mu teki vicepremiera. Drugi raz kiedy to w zawstydziłem się za własnego reprezentanta była sytuacja, gdy św. p. prezydent przegonił jednego z akredytowanych zagranicznych dziennikarzy używając tzw. niecenzuralnych słów. Swoją drogą, czyż nie irytuje Cię ostatnimi laty dzielenie społeczeństwa pod hasłami: „Mój prezydent”, „ nie mój prezydent”. To takie niecne wykorzystywanie hasła opozycji z 1989 roku, gdy po wyborach kontraktowych pierwszym nie komunistycznym premierem został Mazowiecki, prezydentem; wybranym wówczas przez Zgromadzenie Narodowe został Jaruzelski. Wszem obowiązującym hasłem było: „Wasz prezydent, a nasz premier”. Tyle, że wtedy to miało racje bytu. W tej chwili wybieramy głowę państwa w wolnych i demokratycznych wyborach, na kogo nie oddalibyśmy głosu, a kto zostałby wybrany staje się najwyższym reprezentantem narodu, a wiec i naszym. Nie głosowałem na poprzedniego, oddałem głos na obecnego, ale obaj to głowy mojego państwa. To, że kogoś nie popieram, że nie po drodze mi z jego światopoglądem, nie znaczy że schodzę do podziemia, gdzie buduje konspiracyjną opozycję i nie mówię: on jest Wasz, a nie mój. Jest nasz bo tak zażyczyła sobie większość. Nie trzeba tu wykształcenia politologicznego, wystarczy zwykła świadomość rzeczywistości społecznej i minimum inteligencji przy odrzuceniu bezpodstawnej asertywności, o ile asertywnością można to nazwać.
Wracając do tematu, Droga Zeto, pamiętasz jak umarł Jan Paweł II i na chwile naród się zjednoczył? Więź zaistniała miedzy tymi co wierzą, tymi co deklarują ateizm, miedzy tymi dla których był świętym autorytetem i dla których był po prostu autorytetem. Po tragedii smoleńskiej (de facto największej od śmieci gen. Sikorskiego) społeczeństwo odczuło traumę, niewyobrażalna rozpacz i żałość, niezależnie od reprezentowanej opcji politycznej. Ból i zjednoczenie trwały chwilę, do momentu pochówku na Wawelu, gdzie miejsce pochówku było niczym nieuzasadnione. Pochowany niczym nie zasłużył się by leżeć wśród królów. W latach 30tych biskup Sapieha prowadził batalię z sejmem, by nie pochować tam Piłsudskiego, bo rzekomo nie godny, choć za jego sprawą doszło do odzyskania niepodległości. Cóż lobby obecnego biskupa krakowskiego i partii opozycyjnej wraz z rodziną spowodowało, że tragiczna śmierć prezydenta stała się powodem pochówku wraz z królami, Piłsudskim, Kościuszkiem, Słowackim. Cóż zdecydowano, pozostało uszanować, choć... Narutowicz został również zastrzelony, zamordowany na służbie, a leży w katedrze św. Jana. Nic to. Potem przyszedł kabaret przy Krzyżu, przed siedziba głowy państwa profanowano symbol, uważany w tym społeczeństwie za największą świętość od ponad tysiąca lat. Brakowało tylko kurtyzan w kabaretkach z paryskiego Moulinn Rougge. A na profanację pozwalał Episkopat (nie mający zdania), ugrupowanie opozycyjne (które w swym zafałszowanym katolicyzmie znalazło ciemne masy poparcia), Ojciec dyrektor (pobudzający swych popleczników) i rządzący (ze strachu przed tłumem i hierachami kościoła).
Przyszła kampania wyborcza, wybory prezydenckie, wydawało mi się, za pewne jak wielu innym, że kandydat zastępczy jest niewłaściwy, że to że prezes kandyduje jest niesmaczne, niestosowne, xle widziane. Marketing polityczny w czasie kampanii sprawił, że poraz pierwszy zrobiło mi się żal tego człowiek, wiesz, tak po ludzku, tak, że zacząłem sobie wyobrażać jakby na mnie wpłynęła utrata kogoś najbliższego. Cóż, jako kształcony politolog powinienem wtedy zauważyć tę grę w scrable.
Nie pojmuje siania takiej nienawiści do społeczeństwa, tworzenia takich podziałów, teorii spiskowych. Wzywania katolików. By w 6 miesięcy po śmierci tylu osób iść i demonstrować z pochodniami (praktyka monachijskich działaczy NSDAP z lat 30tych), nie trzeba być katolikiem, by w sześć miesięcy po takiej tragedii stanąć w kościele na mszy lub po prostu czuwać i kontemplować w spokoju ducha samemu bądź we współ.
Droga Zeto, pozwolisz, że teraz pominę Ciebie i napisze personalnie do kogoś innego.
Panie Prezesie Kaczyński:
Jestem pełen współczucia dla Pana, jak i dla całej Pańskiej rodziny z powodu utraty tak bliskich osób. Podziwiam Pana za odwagę uczestnictwa w indentyfikacji zwłok, z całego serca współczuję sytuacji, emocji i straty i pisze to z całego serca. W bólu łączę się z Panem i jako zwykłego człowieka szanuję, który jako zwykły człowiek musiał być postawiony z winy losu i Boga przed tak drastycznym doświadczeniem, doświadczeniem hiobowym. Błagam tylko o szacunek do narodu polskiego, niech Pan nie wykorzystuje własnej tragedii w celach politycznych, Pańska taktyka uzurpująca do wstępu do totalitaryzmu jest nie tyle nietaktem, a wzbudzaniem nienawiści wśród współrodaków. W dniu wczorajszym w myśl głoszonych przez pana haseł zginął człowiek, drugi walczy o życie. Jaka musi być w panu nienawiść i jaka gorycz, że psychopatyczny taksówkarz od jakiegoś czasu planował takie posunięcie??? I do czego doprowadzą Pańskie rozgoryczenia w przyszłości. W komentarzu jaki Pan ogłosił po tragedii jaka się stała, bo jest to z pewnością tragedia, zawarł pan uwagę, że winę ponosi rządzący gabinet premiera, desygnowany przez pana kandydat na prezydenta miasta łodzi wyznał: „... nie zabijajcie nas”. Nie będąc poplecznikiem Pańskich przekonań, powinien się poczuć jako ewentualny morderca? Ile trzeba wypowiedzieć słów by jakiś psychopata zaatakował niewinnego człowieka, by ktoś, kto żyje w innych realiach odebrał te Pańskie za właściwe. I ile potrzeba Panu pokory by publicznie wypowiedzieć: przepraszam. Tylko jeden działacz z Pańskiej formacji miał w sobie tyle serca, pokory i współczucia, że mimo całej ideologii ślepej nienawiści wezwać: „oddajmy krew dla potrzebującego i umierającego”. A taki apel należy do męża stanu...do Pana... Pan go nie wygłosił. Pan oskarżył.
Mówią, że w tym kraju dobra żona to taka, która jest ładna, inteligentna i cudza, a bohater to taki, który jest inteligentny i martwy. Swoim działaniem nie pretenduje Pan do żadnego z tych wyznaczników.
Ja jako zwykły i szary obywatel życzę sobie jednego, aby przez moje działanie nikt, jak to mówią nie przewracał się w grobie. Myślę, że Lechowi na tym Wawelu jest bardzo nie wygodnie, a Maria leży w bliżej nieokreślonej pozycji.
Mnie osobiście z Pańskiego powodu napawa uczucie trudne do zdefiniowania. Piłsudski swego czasu, gdy zrobił swoje usunął się i zamieszkał w Sulejówku. Życzę więc odnalezienia własnego Sulejówka .Pozdrawiam.