środa, 4 marca 2009

SMSOFILIA

Smsofilia - dysfunkcja psychiczna objawiajaca się calkowitym uzależnieniem
od telefonu komórkowego. Pojawiła się w końcu poprzedniego stulecia zaraz po
tym, jak masowość użytkowania z wyżej wymienionego wynalazku spowodowała
spadek cen za sms. Do głównych objawów niniejszego schorzenia zaliczyć
należy przede wszystkim: nierozłączność właściciela z telefonem, przebywanie
z nim w pubie, w wannie, w toalecie, newralgiczne spogłądanie na wyświetlacz
celem sprawdzenia, czy oby przypadkiem nie pojawiło sie na nim coś nowego,
nerwowe i ciagłe odblokowywanie klawiatury czy w etapie późniejszym
nadwyrężeniem kciuka. Mimo, iż przypadłość ta nie znalazła się jeszcze w
rejestrze chorób WHO, to z całą pewnością niebawem tam zawita.
Wysyłanie krotkich wiadomości tekstowych stało się tak powszechne, że wdarło
się za naszym pelnym przyzwoleniem w każdą dziedzine komunikacji
międzyludzkiej, począwszy od życzeń okolicznościowych, poprzez treści
intymne, wręcz erotyczne, czasem obsceniczne (dla większości pobudzające i
podniecające choć ta przypadlość jest mocno skrywana) aż po wielkie wyznania
emocjonalne.
Piszemy smsy bo tak łatwiej, przyjemniej, mniej zobowiązująco, bardziej
intrygująco, a może dlatego, że nie umiemy ze sobą rozmawiać, wypowiedzieć
składnie kilka jednoznacznych słów ułożonych w logiczną całość, wyrazić
emocji, wyartukułować uczuć, może poprostu jesteśmy leniwi, albo zwyczajnie
nienawidzimy, nie cierpimy rozmawiać za posrednictwem wynalazku Bella. Ja z
całą pewnościa, z przyczyn w pelni uzasadnionych, należę do tych ostatnich.
Przesyłanie sobie krótkich wiadomości tekstowych wydawaćby sie mogło dla nas
bezpieczne, możemy powiedzieć, a zasadzie napisać dość dużo bez ryzyka
patrzenia w oczy odbiorcy. Wszystko zależy od komunikatu jaki chcemy
adresatowi przekazać, czasem bowiem rzeczywiście łatwiej, wygodniej bez
jakiejkolwiek dozy strachu czy obawy łatwiej jest naklikać kciukiem kilka
słów na klawiaturze aniżeli spogladać w oczy, czy co gorsza, w nienaturalny
sposób unikać zwroku rozmówcy. Są, jednakże sytuacje, w ktorych po
przekazaniu komunikatu chcielibyśmy zobaczyć wyraz twarzy, wzrok, gest
odbiorcy. Czasem na własne życzenie odbieramy sobie widok czyjegoś uśmiechu,
zaskoczenia, leku, przerażenia czy zadowolenia lub zadumy...a szkoda.
Mimo, iż kontakt bezpośredni, ktorego pozbawia nas częściowo rozwój
techniczny oraz my sami, stwarza niekiedy sytuacje zakłopotania,
zawstydzenia, doprowadza do czerwoności policzków to wszelkie te odczucia sa
tak miłe, że tylko powinniśmy żalować, że stopniowo je niwelujemy. Sms jest
bronią bardziej dwuznaczną, trudniejszą do interpretacji, lecz tym samym
bardziej intrygującą. Niestety, zjawisko ewolucji różnież dotyka i tego
nośnika informacji, choc ewolucja ta zmierza z róznych powodów w dość
malorozwojowym kierunku. Słowa zaczynamy zastepować tzw, emotikonkami,
skracamy wyrazy, łączymy je sztucznie by zaoszczędzić miejsce na tzw
spacjach międzywyrazowych, łączymy emotikonki, oszczędzamy na znakach
przystankowych a co niektórzy nawet na ortografii. W rezultacie otrzymujemy
wiadomość, po zapoznaniu sie z którą zadajemy pytanie na poziomie wczesnej
podstawówki: "co autor miał na myśli?", doprowadzamy do mnogości
interpretacyjnych, a w koncu do nieporozumień.
Wczoraj w nocy otrzymalem tego typu wiadomość, która do tej pory uważam za
dość obraźliwą, na jej specyficzny charakter składał się również fakt, iż
wysłana byla z internetu, więc mnogość piktogramów, nieznane mi zastosowanie
przecinków oraz to, iż treść została podzielona w najmniej odpowiednich
momentach (cóż komputer nie czuje jednak ani dramatu, ani prozy, póki co)
doprowadziły do jej wieloznaczności, choć wieloznaczności lekko
bulwersującej, niezależnie od ilości prób interpretacji czy analizy,
włącznie z chęcią odkrycia nieznanej dla mnie intencji autora.
Sms doskonale zdaje egzamin w procesie flirtu, ale uważam, że dopiero na
jego drugim etapie bowiem etapu kontaktu wzrokowego nie da się zostapić
niczym, a przyznam, że próbowałem oba przestawiać, co nie przynosilo
wskazanego rezultatu, pomijając nawet skutek wiosenny.
Należę do tych, ktorzy ewidentnie są uzależnieni od tej formy kontaktu,
biorąc pod uwagę 100 smsów wysyłanych przeze mnie dziennie kwalifikuje sie
już na poważną terapię psychiatryczną. W kwestii tego sposobu porozumiewania
się potrzebna jest nie tylko umiejętność czytania ze zrozumieniem ale
również a może przede wszystkim pisania ze zrozumieniem.

1 komentarz:

  1. nIO CÓZ smsowanie nie jest takie złe, ja sam osobiście używam tego nadmiernie a pewnie nałogowo. tak, tak emotionki to bez głośne podkreślenia ważniejszych myśli oraz wyrazów, zastępują mi akcenty i emocje. mój wzrok, mój głos zamieniam w smsa. świat smsa, jednak wcale nie jest jedyny. jest dodatkiem codzienności, nie banałem.

    OdpowiedzUsuń