piątek, 6 marca 2009

HAIR TO GO

Dzisiejszy dzień rozpoczął się wizytą u fryzjera, bowiem od kilku dni
wygładałem i czułem się, niemalże, jak Fred Flinston, zaś po zakończonych
zabiegach wygładałem zdecydowanie lepiej i tak też się poczułem, a
przynajmniej bardziej higienicznie i estetycznie. Sztukmistrz z Krakowa, a
właściwie sztukmistrzyni wygłądala conajmniej mniej estetycznie aniżeli ja
po zakończonym strzyżeniu. Jej długie blond wlosy, w odcieniu blondu
gołębiego opadały ze swego nastroszenia na warstwę spodnią włosów o
kruczoczarnej barwie. Grzywka ścięta pod skosem prawie całkowicie zakrywała
jej lewą źrenicę. Strzygła mnie plynnie poruszając biodrami wokół mojego
fotela, aczkolwiek kształt jej pośladków był bardziej męski aniżeli damski,
do tego opięty dość obcislymi jeansami z wysokim stanem. Ostry makijaż, jaki
położyła sobie na twarzy (bo z całą pewnością nie bylo to muśnięcie
pedzelkiem do pudru) rzucał sie natychmiastowo w oczy. Cień do oczu
zastąpiony był zapewne jakąś kredką o miekkiej konsystencji w kolorze
brunatnozielonym, dodatkowo mocno podreślony zbyt grubą i zbyt długą kreską.
W ogólnym rozrachunku jej wygląd ewidentnie przypominał wizualizację
małoprofesjonalnej drakquenne z podrzędnego gejowskiego klubu. Do tego
wszystkiego, mialem nieustanne wrażenie, że tańcząc wokól mnie siedzącego
tymi męskimi biodrami, była bardziej zainteresowana przechodniami i tym co
się dzieje za oknem salonu, naprzeciw domu handlowego Jubilat niż moimi
piecioma kosmykami włosów. Bylo to dość irytujące, choć szybko się
zakończylo, a i na efekt narzekać nie mogę.

Mieszkając w Lublinie systematycznie chodziłem, a wlaściwie rezerwowałem
sobie możliwość bywania w "Salonie Modnej Fryzury" u mojej ulubionej
fryzjerki Panny E. Dziewczę to z pozoru niewinnie wyglądające, o
filigranowej wręcz posturze okazało sie być już momentu pierwszego
strzyżenia osobą tak zwariowaną, że po raz pierwszy nie przysypiałem przy
tym procesie twórczym, jaki za każdym razem odbywał się na mojej glowie przy
jej udziale. Panna E. zagadywala, pytała... dociekle dopytywała, rozbawiała,
rozśmieszała, opowiadała przy jednoczesnym zanurzaniu w moich kilku wlosach
dłoni, maszynek i nożyc. Sam spektakl strzyżenia jaki odbywał się w
scenografii typowego salonu, scenografii luster, grzebieni, foteli,
kosmetyków wśrod bladozielonych ścian, doprawiany był śmiechem, rozmową,
dialogiem niekiedy wymuszonym z uwagi na wstydliwość klienta.Pełna
żywiolowość. Drugi akt spektaklu strzyżenia wygładał w iście twórczy sposób:
otóż Panna E. siadała okrakiem przy moim niższym fotelu, trzymając w dłoni
maszynkę niewielkich rozmiarów, z jeszcze mniejszą końcówką dokonywała
wzornictwa (artystycznego, nie mylić z przemysłowym) na bokach mojej glowy,
ściślej rzecz ujmując robiła tam na co tylko miała ochote, więc za każdym
razem efekt był inny, raz bardziej po przekątnej, innym razem prosto, kiedy
indziej po skosie i wciąż z nowymi wzorami. Akt ostatni polegał na
nakładaniu na moją głowe kosmetyków przeróżnej maści, począwszy od żeli,
woskow, pianek, lakierów aż po coś takiego, co przy klaskaniu nad moją głową
stawało się dziwną pajęczyna. Niestety w mieście moich marzeń takiej
fryzjerki jeszcze nie spotkałem.

Dbałość o siebie nie jest juz jedynie domeną kobiecą, choć my mężczyźni nie
jesteśmy ani chętni ani w stanie by tę domenę prześcignąć. Kobiety są gotowe
na wszystko dla momentu zadowolenia w lustrze i żadna z nich nie jest w tym
odosobniona. Są w stanie przeżyć najróżnorodniejsze tortury
kosmetyczne-pielęgnacyjne (łącznie z depilacja woskiem okolic bikini). Moje
koleżanki z pracy uczęszczają na takie tortury do jednego krakowskich
mistrzów grzebienia. Słowa tostury używam tu w pełni świadomie. Otóż de
Folta idąc tam rezerwuje sobie conajmniej kilka godzin, wchodząc o 14.00
osiaga swoje lustrzane zadowolenie okolo godziny 22.00, natomiast Mała A.
zmieniąc kształt swoich wlosów oraz kolor przechodziła to kilkuetapowo,
począwszy od barwy czarnej, poprzez plamistą (na tym etapie wygładała
najciekawiej) po zmianę ksztaltu i koloru na jakiś przypominający zlotawy
brąz. Calość procesu trwała okolo tygodnia, o ile dobrze pamiętam. Każda
kobieta, która kobietą sie czuje i chce pięknie wyglądać jest w stanie
poddać najwymyslniejszym zabiegom. Dziwne jednakże jest to, iż jesli oprawca
ma wydobyć piękno, pokazać je światu to kobieta jest w stanie znieść
naprawde dużo, może momentami poczuć się ignorowana, zaniedbywana, moze
nawet dopuścić do siebie myśl, że jest traktowana impertynencko, chamsko, że
czuje się jak worek kartofli, a to wszystko tylko po to lub az po to by
ujrzeć siebie nową. Gdyby, natomiast tak się miała poczuć choć w jednej
dziesiatej podobny sposob traktowania od jakiegokolwiek nietwórcy jej
piekna, momentalnie padłyby oskarżenia o seksizm, chamstwo, napaść,
nadużycie.
Czego nie robi się by w fotelu siąść nikim, a wstać kimś
Dobrze, żę nam facetom jeszcze aż tak nie odbiło.

2 komentarze:

  1. Tak na przyszłość... Broń Cię Boże usuwać tego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tam lubię chodzić do fryzjera. Zawsze mam doczynienia z Paniami E. Ostatnio nie wiem na co mam się zrobić, czy na niewinny 16 latek? czy krótki scyzoryk? mhm.....zależy od targetu pewnie........

    OdpowiedzUsuń