piątek, 10 kwietnia 2009

SZEPTÓW TOWARZYSTWO

Wieczór w „Szeptach”. Jak miło. Otwarte okna pozorują drzwi, w oknodrzwiach stoliki wyglądające na kamienne uliczki, a u ich stóp rząd stolików na trotuarze, dosłownie kilku. Półmrok. Stłumione światło kawiarnianych lampek w kolorze rubinu delikatnie barwi twarze przybyszów. Naprzeciw sporych rozmiarów lokal, dla kontrastu mieni się błękitem, który spływając na ratanowe krzesła napełnia je zielenią. Stoliki oblegane wielkotygodniowymi gośćmi. Przypomina mi się paryski sierpień z 1997 roku, kiedy byłem tak pierwszy raz. Boczne, wąskie, kręte, brukowane uliczki Paryża ginące w letnim mroku, czy porannej mgle.
Miły powiew ciepłego, wiosennego, wieczornego powietrza wprowadzającego w stan marazmu, lekkości myśli i ducha. Nie wiem, co kryję się w tym miejscu, ale wprowadza mnie ono w dziwną, bliżej niezidentyfikowaną melancholię i to zupełnie bez powodu, ale w taki rodzaj melancholii, który dziwnie wywołuje uśmiech na własnej twarzy, jakieś odczucie zadowolenia. Moje wieczorne towarzystwo w osobie jednego kompana okazuje się być bardzo sympatyczne. Niewielu obcych ludzi wywołuje potrzebę słuchania, słuchania, słuchania, a następnie mówienia, mówienia, mówienia. Bywają takie miejsca, bywają tacy ludzie, dziwne osobliwości, które powodują potrzebę wspomnień, chęć pamięci o dzieciństwie: spacerów po lasach, wędrówek po górach, nieprzespane, burzliwe noce pod powłoka namiotu. Osobliwości te wywołują w człowieku szczerość i naturalność słów i zachowań, czasem aż wydaję się, że wirtualny kompan – blog stanie się zbędnym. Ale osobliwości takich jest tak niewiele, że blog utrzymuje swą pewną pozycję. Z rzadka pojawiające się kreacje rzeczywistości wpływające na myśl, sposób innego, bardziej naturalnego, wręcz niewinnego pojmowania przez człowieka rzeczywistości doceniane są przez niego w sposób nieświadomy zupełnie. Pojawiający się uśmiech na twarzy, sentymentalne spojrzenie, rozmarzona głowa i chęć obserwowania, poznawania na nowo przez otwarte okna Szeptów.
A mnie ostatnio doceniono bardziej świadomie. Ktoś, będący podobną osobliwością docenił moją pisaninę, na tyle by zaproponować pisanie komuś, gdzieś, kiedyś, na inny temat i za mamonę, w jej nieperioratywnym znaczeniu. Miło, zwłaszcza, że blog jest egoistycznie mój. Nie dzielę się z nikim, a piszę jak patrzę, postrzegam i czuję. Nie wplatam tu czegoś, przez co mógłbym liczyć się z innymi, zważać, uważać, zastanawiać się. To moje rozdwojenie jaźni, świat dla mnie, moich myśli, patrzenia i widzenia. Substytut osobliwości.
Pozdrowienia dla Scyzoryka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz