środa, 19 stycznia 2011

Z LISTÓW MAURYCEGO VI

Droga Nino, pewnie pisze trochę nieskładnie, jest środek nocy, a ja wróciłem właśnie do domu. Z lekka się upiwszy z kompanami, którym niegdyś mógłbym się Tobą chwalić, nie mogłem. Choć w zaskakujący sposób pytano o ciebie, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Zaskoczyło mnie to, że w jakiś dziwny sposób dla innych, a wiadomy tylko mi jesteśmy postrzegani oboje: ja i Nina, Nina i ja; oboje ale nie razem. Ale było tam obrzydliwie nudno, bez Ciebie, Nino, nudno się idzie do ludzi, z Tobą jakoś raźniej i przyjemniej.
Stwierdziłem, że mogę Cię kochać lub zupełnie nienawidzić. Obojętność jest mi zupełnie obca w stosunku do Twojej osoby. Postanowiłem więc kochać Cię zupełnie po cichu, tak jakoś w środku i z najmniejszymi emocjami, to trudne gdy jednostronne. A swoją drogą, nawiązując do tego, co mi kiedyś powiedziałaś o cierpieniu czyimś. Nie pojmuje jednej rzeczy. Jeśli i tak wiadomo, że cierpienie przyjdzie to po co, na licha, je celowo i specjalnie przyspieszać, skracać chwilowe szczęście by czym prędzej osiąść na nieszczęściu. Czyż nie lepiej by chwila po prostu trwa tyle ile sama tylko zechce, by odeszła kiedy odejdzie, a nie na siłę wyganiać ją za drzwi?
Dobrej nocy, Nino, ja się jeszcze napije, po alkoholu lepiej się śpi i mniej z Tobą rozmawia.
Maurycy

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń