poniedziałek, 21 marca 2011

OFE, ACH TO OFE

Zbilansowane, mniej zbilansowane, zrównoważone, niezrównoważone, stopa przymusu. Jednym słowem plik wypowiedzi i mnogość pojęć, których ja, jak i zarówno trzy piąte Polaków nie zrozumiały.
Odbyła się debata dwóch tytanów polskiej ekonomii; spór obecnego ministra finansów Jacka Rostowskiego i byłego ministra, kandydata do Nobla: Leszka Balcerowicza. Dysput dwóch, popis ekonomicznej erystyki, retoryki i erudycji, nic nie mówiącej zapracowanemu Polakowi, który zastanawia się: i co z ta emeryturą?. Ja nie wyniosłem z debaty zupełnie nic, zupełnie. Całość sytuacji próbował ratować znakomity redaktor Tadeusz Mosz, który wręcz ordynarnie przerywał dyskutującym próbując obrazowo wytłumaczyć nam, szaraczkom całość problemu.
W 1999 roku uchwalono ustawę o nowym systemie emerytalnym na mocy której z 19% moich pieniędzy jakie oddawałem ZUS-owi, 7,3% odebrano na rzecz otwartych funduszy emerytalnych. W pewnym sensie oddano mi pieniądze, jakie zarabiam, w pewnym bo i tak ich nie widzę, ale tymi oddanymi pieniędzmi zmuszono mnie do oszczędności długoterminowych. Nie było euforii bo pieniędzy nie widziałem nadal, ale nie było tez zbytniego żalu bo i tak wcześniej tych pieniędzy nie widziałem. Powstało jakieś poczucie zabezpieczenia: kazali mi oszczędzać to będzie na przyszłość, na kiedyś tam. I kazali i bo moje, choć niewidoczne.
Powstała ustawa, której moc kazała 60% składki wnoszonej do OFE miało być inwestowane w obligacje skarbu państwa. Po 12 latach stwierdzono, że inwestycja taka przynosi straty dla samego skarbu Państwa, zadłuża go po prostu. Dlaczego? Otóż dlatego, że fundusz wykupując obligacje państwowe odbiera za nie procent, tak jak na lokacie bankowej. Tyle, że bank pozostawione mu pieniądze inwestuje, a Państwo wydaje, a musi oddać z procentem. Więc? Ustawę czas zmienić. W sytuacji wzrostu długu publicznego, w sytuacji roku wyborczego trzeba znaleźć oszczędności. No i objawiła się kwintesencja pomysłowości, kwintesencja sztuki ekonomicznej: zabrać tak, żeby jak najmniej to odczuto. Więc, zabrano z moich oszczędności 5%, które pójdą na załatanie dziury budżetowej, na wypłatę bieżących świadczeń. Może zamiast 60% inwestowania w obligacje, należało pozostawić funduszom dowolność liberalność inwestycji w nieruchomości sztukę, czy akcje. A gdzie się nie powinno szukać oszczędności w roku wyborczym? Otóż nie należy narażać się tak, aby stworzyć coś dla dobra ogółu, własnym kosztem, kosztem własnej przegranej:
- Nie należy ograniczać świadczeń emerytalnych mundurowym. Każdy z nich ma prawo przejścia na emeryturę po przepracowaniu po osiągnięciu 35 roku życia, gdy trzy czwarte z nich nawet nie znajdowało się w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia. A może podnieść im wiek emerytalny do 50 roku życia. A tym co jada na misję i walczą dobrowolnie, pomijam fakt wysokości żołdu, policzyć rok służby razy trzy?,
- nie można zlikwidować przywilejów emerytalnych pracowników dawnych służb bezpieczeństwa,
- nie da się zlikwidować becikowego. Miało ono na celu wzrost demograficzny, wzrostu nie ma, a pieniądze się wydaje,
- nie można podnieść ustawowo płacy minimalnej, żeby bezrobotny wolał tkwić 6 miesięcy na kuroniówce zamiast efektownej szukać pracy,
- trzeba ponieść pensję nauczycielom, nieważne że mają 18godzinne pensum i 2 miesiące wolnego w roku, a wykształcony przez nich przeciętny 20latek nie zna podstawowych dat z historii własnego kraju, nie wspominając o innych aspektach kultury i asymilacji ze społeczeństwem,
- i koniecznie należy rozdawać zasiłki przedemerytalne, im więcej tym lepiej.
A jak się czuję przeciętny chłopo-robotnik, menedżer, co pracuje minimum 40 godzin tygodniowo, niezależnie od poziomu wykształcenia? Otóż czuje się tak: siedzi taki chłopek roztropek i podchodzi panisko, co na imię ma Państwo i mówi:
- słuchaj chłopcze, dałem Ci parę lat temu trochę pieniędzy, żebyś sobie na stare lata zaoszczędził, ale wiesz, one i tak wcześniej nie były Twoje to ci je teraz zabiorę a oddam jak mi się umyśli, jak będę miał. Sorki, ja teraz nie mam a trzeba się dzielić, a ty jakoś dasz sobie rade za trzydzieści lat, może ci pomogę, ale jeszcze nie wiem jak.
Debatę zakończył głos redaktora: „współczuję widzom”. Ja współczuje nawet tym co nie oglądali tej ekonomicznej rortury i współczuje niepewności wieku emerytalnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz